Tak mi się myśli…

Tak mi się myśli, w tym nieco może przereklamowanym momencie, kiedy bimbają, popiskują, trum-trają wszystkie wyoczekiwane do nieprzytomności zegary (gdyż są nakręcone). I też myślę sobie, jak to ludzkie życie, chwilą chwili jest, w spontanicznie konsekwentnym chaosie kosmosu. I tak sobie myślę. I myślę. I patrzę – a tu już jestem w Nowym Roku. „Oby lepszym” – dogadują napotkani ludzie. Oby – odpowiadam. I nawet uśmiecham się. Bo sam czuję się jakiś taki chwilowo „lepszy”. Nie żeby zaraz nowy. Ale taki – nowawy. Nie jest mi smutno. I nie za wesoło. Tak mi jest – w sam raz. Aż tu nagle! Jak ktoś do mnie nie podejdzie! Czasem nawet jest to ogólnie miły człowiek. Ale jak! On nagle! Mnie do jakiejś zabawy nie zaprosi! Karnawał! – tłumaczy zdziwiony moją miną. A mina moja – cóż – mina skazańca, któremu meldują, z rzemieślniczą radością, że jednak, udało się naprawić gilotynę.